Wczoraj w pobliżu mojego miejsca pracy krążyła trąba powietrzna.
Właściwie to o tym nie wiedziałam. Siedziałam sobie grzecznie w pracy.
Zmiotłoby mnie i nawet bym nie wiedziała kiedy ;] Dowiedziałam się o tym
dopiero od Lubego, bo mi powiedział, że jak się o tym dowiedział to
trochę się zestresował.
Po przyjściu z pracy w dniu wczorajszym miałam
jechać do piekarni i do krawcowej. Stwierdziłam jednak, że może lepiej
najpierw zrobię ręczne pranie, a pojadę później. Całe szczęście, bo w
związku z tym musiałam zejść do piwnicy po płyn do prania (tam mam
pralkę). Uderzył mnie tam zapach gazu. Wchodzę, patrzę, a tam kurek od
kuchenki odkręcony, a palnik się nie pali! W tej chwili pomyślałam tylko
czy to jest ta sekunda, w której wszystko pierdo*nie! Z prędkością
światła zakręciłam kurek, otworzyłam okno i wszelkie drzwi w celu
zrobienia przeciągu. Ta stara kuchenka służy do gotowania zwierzakom.
Widocznie bezpieczniej byłoby ją wywalić...
P.s. Kumpela w pracy dziś:
-W sumie trochę mnie nosi, nie wiem czy to dobry pomysł żebym piła kawę...
(po czym wygląda przez okno i zadumana stwierdza):
-Patrz jaki wiater-może będzie trąba :D
Wybuchowe masz życie Ruda ;)
OdpowiedzUsuńSławek