10 sierpnia 2012

Do odjazdu

No w tych sklepach nic nie ma :/ Z pełną załamką udałam się jednak wczoraj do krawcowej. O dziwo wyszłam nawet zadowolona! Pani wyjęła stos gazet i kazała mi sobie coś wybrać ;] Wstępnie ustaliłyśmy co i jak. W czwartek jadę wybrać ostatecznie materiał (przywiezie mi próbnik tego co aktualnie może mi kupić). Dobrze, że nie muszę jeszcze za materiałem po sklepach latać :) A w sobotę będę mieć pierwszą przymiarkę!

Dzień wcześniej byłam na siłowni. Luby kupił karnet, więc nie wypada żeby przepadł. Czułam się tam trochę jak debil, bo nie wiedziałam jak się zachować :D
Na szczęście Pani była bardzo pomocna :) Zdziwiła się, że na pierwszą przygodę z siłownią wybrałam bieżnię vacu. Powiedziałam, że karnet dostałam w prezencie i że to chyba była aluzja ;]
Po tym miłym wstępie Pani zapakowała mnie w ciasną tubę z jakiejś pianki czy cuś (skojarzyło mi się z nurkiem), a potem zamknęła w tej bieżni i nakazała mi dać sobie wycisk! Zaczęłam jednak delikatnie od chodu po prostu, pod koniec chód ten był już bardzo szybki (czułam się jak Korzeniowski). Na bieg się nie zdecydowałam jak na razie, ale mam jeszcze 9 wejść, więc może w przyszłości się uda. Mimo, że moje ćwiczenia nie były zbyt agresywne to i tak zeszłam z bieżni lekkomokra ;] 

Wczoraj udało nam się wypucować chrząszcza, więc dzisiejsza podróż powinna być komfortowa :)
Już się nie mogę doczekać!!
Paznokcie pomalowałam już na śpiąco prawie ;]
Na szczęście mój seledynowy Astor schnie 45 sekund :D

Życzcie mi pogody! Wracam niedługo! :*

3 komentarze:

  1. Ale mam zaległości. Dawno u Ciebie nie byłem, ani u siebie też... Teraz jednak powracam. :P Widzę, że dużo się pozmieniało od mojej ostatniej wizyty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się,że już wróciłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na relacje z wyjazdu:)

    OdpowiedzUsuń